Pierwszy raz zamierzam opowiedzieć wam dokładniej o mnie, mojej (niestety) beznadziejnej przeszłości oraz moich problemach, także zaczynam. Zabieram się za tego posta już od jakiegoś czasu i nadal nie mam zielonego pojęcia jak ubrać wszystko o czym myślę w słowa i przenieść je tutaj. Może tak, po pierwsze: do tej pory wielu z was nie wiedziało o mnie dosłownie nic, nawet moi przyjaciele wejdą tu zaciekawieni przeczytać to i gdy skończą stwierdzą "o cholera, czemu nie miałam/em o tym pojęcia?" Już wam odpowiadam: nie było takiej potrzeby, od zawsze staram się dawać radę sama, po co miałam was martwić? Po drugie: dobrze wiem, że są ludzie z gorszymi problemami od moich więc nie mówcie mi, że przesadzam. Ja po prostu odważę się powiedzieć o tym głośno. Myślę, że będzie lepiej kiedy przestaniemy zamykać się w ciemnych pokojach i zaczniemy rozmawiać o swoich problemach z innymi. Pewnie nie zdajecie sobie nawet sprawy z tego jak wielu waszych znajomych może być ciężko chorych, jak wielu z nich może mieć chujową sytuację w rodzinie, jak wielu nie radzi sobie z różnymi z uzależnień i tym podobne. Po trzecie: Przestańcie myśleć że kiedy nie pokazuję tego, że jest źle to na pewno jest wspaniale. Od zawsze ukrywałam swoje problemy jak mogłam, ale po rozmowie z pewną osobą pomyślałam: Po co? Czemu mam się z tym męczyć jak mogę to powiedzieć i jednocześnie pomóc innym ludziom borykającym się z tym samym/podobnym problemem. Zaczynając od początku - dzieciństwa. Niektórzy pytają mnie czemu nie mówię o swoim dzieciństwie ani o rodzicach? Czy wydarzyło się coś złego? Właśnie na te pytania zamierzam wam odpowiedzieć. Mój tata? Pewnie żyje i ma się dobrze, ale nie zasługuje na to abym o nim pamiętała, temu też nie wspominam o tym. Do końca nie wiem jak było naprawdę, ale z tego co mówi moja rodzina oraz mama wychodzi na to że on oszukał nas i wyjechał z kraju zostawiając mamę samą, podczas kiedy w wieku 19 lat zaszła w ciąże. Mimo iż często kłócę się z mamą, muszę przyznać że jest bardzo silną kobietą (nie będę tutaj opisywać jej problemów z przeszłości bez jej zgody) W końcu w 2008 roku udało nam się oderwać od tego całego piekła - mianowicie poznała wtedy Mariusza (obecnie jej byłego męża) ale co z tego skoro do tego doszła masa innych problemów? Ludzie potrafią mnie wyśmiać, że mam jedynie przyjaciół z internetu, mimo iż to nieprawda, faktycznie - więcej poznałam przez internet, a czemu? Bo się zwyczajnie boję, że na każdym z realnego świata się zawiodę. I to nie jest tak, że ja jestem nastawiona na to, że będzie źle. Po prostu próbowałam wiele razy i nic z tego nie wyszło. Wiele osób pisze, że nie da się mieć gdzieś osób poniżających nas - gówno prawda. Od 6 klasy podstawówki do pierwszej gimnazjum byłam ulubionym pośmiewiskiem rówieśników jak i starszych osób ze szkoły. Przejmowałam się tym okropnie, bałam się chodzić do szkoły, bałam się przejść po korytarzu z głową uniesioną do góry i co? Dawałam im jedynie satysfakcję. Teraz zamierzam się zmienić i wchodząc do szkoły z uniesioną głową, patrząc na ich pyski, uśmiechać się do nich i iść dalej i zwyczajnie mieć ich gdzieś. Abym mogła chodzić do szkoły spokojna i uśmiechnięta. Pod koniec pierwszego półrocza I klasy gimnazjum przestałam dawać sobie radę, nie umiałam mieć ich gdzieś. Brzuch przed szkołą bolał mnie najokropniej na świecie, nie mogłam w nocy spać, zaczęłam okaleczać się i opuszczać zajęcia, będąc w szkole dawałam z siebie robić pośmiewisko. Będąc w domu siedziałam w pokoju, nie chciałam jeść ani rozmawiać nawet z rodzicami, odpalałam laptola i siedziałam na nim do nocy pisząc z obcymi ludźmi. W internecie czułam się dobrze, czułam się bezpieczna. One - osoby z którymi pisałam nie wiedziały jak wyglądam, jaka jesten więc łatwiej było mi nawiązać z nimi kontakty. Poznałam wielu ludzi, z niektórymi utrzymuję kontakt nawet do dziś, ale to nieważne. Najgorsze jest to że nie dawałam sobie pomóc, moja mama niedawno przed tym zaszła w ciąże i wtedy przestałam być na pierwszym miejscu. Do tego ona wtedy zachorowała na schizofrenię wydaję mi się że mama od tego czasu w jakiś sposób mnie zaniedbała. Często mam wachania nastroju i nie raz nawet pojawiają się myśli samobójcze, jestem pod nadzorem asystenta rodziny oraz psychologów (od czasu do czasu jeżdżę do psychiatry) Nie mamy pojęcia o tym co będzie po śmierci czy będzie lepiej czy też gorzej. Może po prostu zaśniemy na zawsze i nawet nie będziemy tego świadomi, bo świadomość umrze razem z nami. W sumie jedynie to mnie powstrzymuje co jest strasznie przykre bo mam mamę, brata oraz przyjacioł, a i tak nie umiem się tym cieszyć. Teraz pewnie stwierdzicie, że nie mam pojęcia o czym mówię, że chcę zwrocic na siebie uwage mowiac o tym, ze gdyby bylo tak naprawde to siedziałabym sama i po cichu umierala, ale to nieprawda. Nigdy nie byłam jak wszyscy takżr nawet z tym mogę dawac sobie rade inaczej. Zwrócić uwagę mogłabym w każdy inny sposób, nigdy nie wybrałabym to tego swoich problemów "Ej patrz, pocięłam się, ale super, pośmiej się ze mnie" Absolutnie nie taki miałam zamiar pisząc tego posta. Kiedy ktoś was skrzywdzi, mówcie o tym, komukolwiek. Rodzicom, nauczycielom, kolegą/koleżanką. Musicie jakoś sobie radzić bo nikt za was nie zepnie dupska i zacznie dawać sobie rady. Po co tracić wszystko przez choroby lub złe wspomnienia? Jestem wyczerpana i nie wiem co tu jeszcze robię, ale później przypominam sobie że mam dopiero 15 lat i jeszcze więcej dobrego niż złego może mi się przydażyć i wy też powinniście zacząć szukać we wszystkim pozytywów. Wiecie co? Trochę boję się to opublikować bo wiem jacy są niektórzy ludzie i ze będą bardziej mi dopierdalać dzięki temu co tu napisałam, a ja, wierzcie lub nie, jestem naprawdę wrażliwą osobą i często jest mi przykro kiedy muszę wysluchiwać wielu nieprzyjemnych rzeczy na temat swój oraz mojej rodziny. Nieważne, nie wiem co wyjdzie z tego posta. Kocham was i dziękuję że ze mną jesteście. A teraz coś do osób które mnie nienawidzą: Proszę, możecie się cieszyć że znienawidzona przez was osoba ma gorzej niż większość, możecie bić sobie brawo za każde staranie się dopierdolenia mi, możecie po przeczytaniu tego napisać że mam sie zabić i że nie potrzebnie to pisalam (przepraszam za jakiekolwiek blędy ale post był dodawany z telefonu)